PROLOG SHEILA. BEZWZGLĘDNOŚĆ MROKU III TOM
Nigdy nie przypuszczałam, że będę zmuszona stanąć na krawędzi życia. Na środku lasu bez moich przyjaciół. Zdana jedynie na potwora, który próbował mnie dopaść. Miałam ostatnie kilka sekund na ocalenie siebie, nim całkowicie zniknę z tego świata. Wyparuję lub stanę się duchem. Nicością. Bo po to zostałam stworzona, żeby umrzeć, prawda? Biegłam, choć wiedziałam, że to bez sensu. Całe moje dotychczasowe wysiłki poszły na marne. Moja egzystencja stała się nicością. Przepadłam przez własne nogi. To koniec! Nie potrafiłam biec dalej. Wiedziałam, że on wyczuł moją słabość i mnie znajdzie. Już po mnie! Miał nade mną władzę i chcąc nie chcąc, musiałam mu się pokłonić. Jakbym była jego służącą. Tego właśnie ode mnie oczekiwał. Abym oddała swoją godność i całą siebie. Przestała istnieć.
Jego słudzy nadeszli jako pierwsi. Śmiali się z mojego upadku i czekali na swojego pana, by wykonał zadanie. Dokończył to, co zaczął już dawno temu. Nie miałam dokąd biec ani gdzie się podziać. Byłam bezdomna, bez rodziny i przyjaciół. Nic mi już nie pozostało. Moja moc okazała się bezużyteczna, nie dałam rady… czułam się wykończona. Przybita. Osłabiona przez ból i wyrządzone przez niego cierpienie. Zabił każdego, kogo kochałam, kto mnie wspierał, był dla mnie ważny. Nie miał litości ani skrupułów. Zamordował wszystkich bez wyjątku. Na wspomnienie o tym chciało mi się płakać. Niektórym powyrywał serca, innym odgryzł głowy. Zostałam tylko ja. Ocalona? Czy po prostu pechowa?
Moja dusza krwawiła, a wiara chyba opuściła mnie na dobre. Zabrakło już nadziei. Byłam przerażona. Słyszałam go, nadchodził rozprawić się ze mną. Kroczył w moją stronę niczym władca świata. Długo na to wyczekiwał, aż skończył się mój czas. Historia dobiegła końca. Co teraz? Nic. Nogi odmówiły posłuszeństwa, ciało drżało ze strachu. Czułam jego triumfalny oddech, kiedy kazał mi upaść przed sobą na kolana. Złożyć mu hołd jak jakiemuś królowi. Ostatkiem sił próbowałam się jeszcze podnieść i uciec jak najdalej. Zostałam jednak zatrzymana. Podwładni szybko zorientowali się, co chciałam zrobić. Obserwowali mnie, a ja głupia myślałam, że mi się uda. Przytrzymali moje ręce i odwrócili mnie w stronę jego pyska, abym przypatrywała się swojej egzekucji. Moim ostatnim sekundom życia.
Patrzyłam na nich wszystkich: Heidi, Evę, dziewczyny, Simona, próbując znaleźć w nich ostatnią iskrę człowieczeństwa. Coś, co pozwoliłoby mi uwierzyć, że są po prostu ludźmi. Szukałam w ich mimice twarzy reakcji na to, co miało nadejść. Strach, przerażenie lub cokolwiek co pozwoli mi uwierzyć, że żałują tego, co się stało. Mogłabym im wtedy w jakimś stopniu wybaczyć. Wiem, że byłoby to ciężkie i po tych wszystkich przejściach nie powinnam tego robić. Jednak w momencie, kiedy miałam odejść na zawsze, chciałam uwolnić swoją duszę od nienawiści. Inaczej cząstka mnie mogłaby utknąć tutaj na zawsze. Musiałabym patrzeć na kolejne zło, które by wyrządzali. To byłoby dla mnie torturą. Miałam tego dosyć. Naiwnie szukałam skruchy w ich oczach. Ich serca były ze skały, nie wzruszyło ich moje cierpienie. Domagali się znacznie większego widowiska. To wciąż było dla nich mało. Jak można być tak podłym? Moja klęska, załamanie i depresja dawały im za mało satysfakcji. Chcieli więcej. A może tylko pragnęli się przypodobać swojemu władcy? Nie wiem, co siedziało w ich głowach, ale kiedy spojrzałam w oczy mojego potwora, widziałam tylko pustkę. Wilk był skory do demonstracji swojej przewagi. Czuł się bezkarny. Jakby świat należał do niego. Decydował o wszystkim i nikt nie mógł mu się przeciwstawić. Choć z drugiej strony, czy ktoś próbował?
Podszedł bliżej. Chciał się upewnić, że nie uda mi się znów uwolnić. Jakby to było w ogóle możliwe… Gdy nabrał pewności, rozdziawił szeroko swą paszczę i wbił zębiska w moje prawe ramię. Z łatwością odgryzł kawałek ciała. Krzyczałam z bólu, płacząc nad swym losem. Byłam związana i poraniona. Przepełniała mnie chęć zemsty, ale i rozpacz. Nie z powodu tego, że za chwilę mój koszmar miał dobiegnąć końca, tylko dlatego, że tyle osób pokładało we mnie nadzieję, a ja nie podołałam. To było okropne! Nigdy nie sądziłam, że doznam czegoś takiego. Moje czyny doprowadziły mnie do tej sytuacji. Czy ktoś mógłby cofnąć czas? Krew spływała po mnie i nie zamierzała przestać. Ubranie zrobiło się czerwone. Wykrwawiałam się, a oni stali i tylko mi się przyglądali. Chciałam zwyzywać swojego oprawcę ostatni raz, ale nim zdołałam cokolwiek uczynić, podeszli do mnie jego ludzie i przytrzymali mi głowę. Eve zjawiła się szybko. Wyjęła nóż z kieszeni, a potem ucięła mi język. Nie miałam siły im się przeciwstawić. Byłam zdana tylko na siebie ze świadomością, że być może szybko się wykończę i nie potrwa to długo. Modliłam się o to. Pierwszy raz pragnęłam śmierci.
Myślałam, że już więcej nie będą w stanie mnie skrzywdzić. To ich cały plan. Zaczekają, aż dusza opuści moje ciało, a oni będą tylko nad nim triumfować. Myliłam się. Nie pozwolili mi nawet na to. Nie chcieli jeszcze kończyć przedstawienia. Z oczu płynęły mi łzy. Błagalnym wzrokiem prosiłam o zakończenie tortur. Uśmiechnęli się, ale nie zamierzali przestać. Bloodwolf gwałtownie zatopił zęby w moim biodrze, by następnie ostatni raz spojrzeć mi w oczy i z pełną satysfakcją odcisnąć kły na mojej szyi. Czy to koniec? Zatrzymał się, czekając jedynie, aż rozpaczliwie nabiorę powietrza, a potem zacisnął mocniej szczękę. Nacisk był silny, zęby weszły bardzo głęboko. Czułam, jak jego kły przebijają mi wszystko w środku. Wiedziałam, że to już ostatnie sekundy. Nic już mnie nie uratuje. Nie zobaczę już tego świata. Wygrał, a ja przegrałam.
Po chwili każdy mięsień odrywał się od siebie z łatwością. Nic nie stało już na przeszkodzie. Krok po kroku zaczął mnie rozrywać, aż w końcu przestałam czuć cokolwiek. Moja głowa została wyrwana…