Jesteś tutaj: strona dodatnia PROLOG SHEILA. ZANIM NADEJDZIE MROK II TOM

PROLOG SHEILA. ZANIM NADEJDZIE MROK II TOM

     Zdruzgotana i osamotniona siedziałam teraz jak gdyby nigdy nic na swojej własnej ławce śmierci. Gałęzie drzew objęły mnie w tali, jakby chciały złożyć swój ostatni uścisk. Czułam łamiące się kości w moim ciele. Ból, który mi zadano, był niewyobrażalny i jedyny w swoim rodzaju. Byłam sama i zdana tylko na siebie. Bałam się. Wiedziałam, że powinnam wstać i zacząć biec przed siebie. Nie mogłam przecież tak zginąć. Ostatkiem sił wyrwałam się ze szponów ostrych jak brzytwa patyków. Udało się. Rozpoczęłam ucieczkę, mknęłam ile sił w nogach.

     Las wydawał mi się bardziej odosobniony niż wszystkie inne, które do tej pory widziałam. Brakowało w nim zieleni, powietrze było czarne, widoczność zanikała z każdym kolejnym krokiem, jakby chciała mnie tutaj uwięzić. Zatrzymałam się na chwilę. Wokół mnie drzewa zaczęły wirować tak szybko, że mój oddech stawał się coraz cięższy. Nie wiedziałam, w którą stronę mam się udać, bo wszystko było takie podobne. Zaczęłam się błąkać. Każdy następny krok zdawał się oddalać mnie od rzeczywistości. Gdzie ja jestem?

     W pewnym momencie ujrzałam Muhtadiego. Był ranny i nie mógł wstać – przykuty, ostrymi i dziwnymi kolcami, które wbijały mu się głęboko w skórę. Na twarzy miał wiele sińców a po jego skroni spływała krew. Człowiek, który był mi bliski, cierpiał z niewiadomej przyczyny. Patrzył na mnie spode łba i najwyraźniej nie chciał mnie widzieć. Był zły, choć nie wiedziałam dlaczego. Nie rozumiałam tego i byłam przerażona. Podbiegłam mimowolnie do niego, starając się ostrożnie podnieść go z kolan i jak najszybciej uwolnić od tego przerażającego bólu. Wyglądał tak strasznie, że z trudem udało mi się ukryć łzy. Kto mu to zrobił?

     Gdy chciałam go uwolnić, syknął na mnie, mówiąc, że to przeze mnie wszyscy zginęli. Byłam tak skupiona na uwolnieniu go, że dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co właśnie do mnie powiedział. Znieruchomiałam, a mój oddech stał się ciężki. Nie zdawałam sobie sprawy, co się działo wokół mnie. Gdy w końcu udało mi się ruszyć, obróciłam się, słysząc trzask patyków. Przed moimi oczami stanął teraz każdy, kto był dla mnie ważny. Ludzie, dowódcy, ciocia, Fedl, wszyscy byli tak samo związani i cierpieli z bólu jak Muhtadi. Każdy z nich czuł do mnie odrazę, jakbym była najgorszą rzeczą, którą spotkali. Simon również się tam znalazł. Przechadzał się między nimi zadowolony z siebie. Śmiał mi się prosto w twarz, a następnie wskazał palcem miejsce, gdzie stało duże drewniane pudło. Chciał, abym tam podeszła. Nie wiedziałam, co mogę w nim znaleźć, ale nie miałam innego wyboru. Wstałam więc i ostrożnie zaczęłam poruszać się w tamtym kierunku. Coś mówiło mi, abym tego nie robiła, ale obawiałam się, że stan moich przyjaciół może się pogorszyć, jeśli tego nie zrobię. Delikatnie wychyliłam głowę w stronę dziwnego przedmiotu, aby w razie konieczności odskoczyć, gdyby coś chciało wciągnąć mnie do środka. Gdy dotarło do mnie, co w nim jest, wytrzeszczyłam oczy i krzyknęłam z przerażenia. Śmiało mogłabym rzec, że wyzionęłam ducha jeszcze za życia. W tajemniczej skrzyni zobaczyłam siebie, leżącą z zamkniętymi oczami i otoczoną własną krwią. Byłam martwa.